Arte ma wrażenie, że żyje patrząc na świat przez różowe okulary. Jako Omega, był pewien, że rodzice chronią go przed wieloma sprawami i wiedział, że dużo rzeczy przed nim ukrywali. Jego charakter nie pozwalał mu wydobyć ich z nich, więc postanowił wszystkiego dowiedzieć na własną rękę.
Kim był mężczyzna, który odwiedzał matkę w każde urodziny Arte? Dlaczego matka ma swój pomnik?
Dlaczego ludzie dążą ją tak wielkim szacunkiem, skoro sama powtarza, że jest tylko zwykłą Omegą, a jedyne jej osiągnięcie to spojrzenie złemu ojcu w oczy? Dlaczego nie ma większej ilości dzieci? Dlaczego nie może? Co ukrywają przed nim księgi zamknięte na klucz, czy to odpowiedź na jego pytania? Z drugiej strony, jeżeli matka zrobiła coś bohaterskiego, dlaczego nie pisnęli słowem? Czy była kiedyś złym wilkiem? Zabijała, mordowała z zimną krwią, że nikt nie rozmawia z nim o przeszłości, która rozgrywała się po jego przyjściu na świat?
W dodatku, szukając odpowiedzi na nurtujące go pytania, pojawia się pewna upierdliwa Alfa, której nie potrafi znienawidzić. Los podesłał mu pod nos kogoś, przy kim nie umiał być twardy, a to może zaprowadzić do zguby.
Zagubiona Omega.
Tyle można powiedzieć o synu wielkiego Króla i Królowej.
Z jednej strony, dostał się do UA, szkoły do której chodzili jego rodzice, rozpoczyna licealne życie z mate na plecach, oraz tym przed czym chronili go rodziciele.
Jak potoczy się jego los? Uzyska odpowiedzi na zadane mu pytania, czy skończy przytłoczony tym wszystkim, nie będąc w stanie pozbierać myśli?
Wiele było pięknych kobiet.
Miał je wszystkie.
Miał, władał, posiadał.
Złoto, jedwab, diament, stal.
Śpiew słowika.
Wiele oczu go widziało.
Wszystkie należały do niego.
Patrzyły z uwielbieniem.
Tak jak im kazano.
Patrzyły, z głową pochyloną.
Któż jest tego godzien?
Spojrzeć w oczy pana?
Był podziwiany.
Był potęgą, prawem, władzą.
W wiele oczu patrzył.
Wiele w nich widział.
Barwy, odcienie.
Szmaragdy, szafiry.
Żadne takie same.
Ale każde patrzyły z uwielbieniem.
Tak jak nakazano.
Patrzyły uniżenie.
Niegodne jego spojrzenia.
On patrzył wzrokiem władczym.
One uwielbiały.
On nie miłował żadnych...
Lecz co zrobi PAN nasz,
Gdy spojrzy w oczy inne?
Nieznane i zimne.
Patrzące z nienawiścią.
W oczy barwy pięknej.
Wcześniej niewidzianej.
Oczy bezimiennej.
Ale tylko dla niego,
Skrytej w tajemnicy.
W oczy w których ziemia z niebem się spotyka.
W których brak uwielbienia.
Jedynie pogarda...
_____________________________________
Wszelkie prawa zastrzeżone.