Czasami patrzę na Jej twarz z miłością. Z uczuciem, które rozpaliło moje serce kilka lat temu. Uśmiecha się, gdy przyłapuje mnie na tym, jak się jej przyglądam. Zazwyczaj jednak nic nie mówi i wraca do tego, co robiła wcześniej. A ja nadal patrzę na to, jak układa książki na biurku, czyści okulary, pije kawę, odpisuje na maile. W takich zwyczajnych, codziennych momentach kocham Ją najmocniej i wiem, że to Jej twarz jest powodem mojego uśmiechu. Twarz, w której znajduje ukojenie i spokój. Zrozumienie i ogromną miłość. Twarz, której nie chcę zamienić na żadną inną. . . . Czasami to wszystko wydaje mi się niemożliwe. W lustrzanym odbiciu widzę mizerną, trochę zbyt chudą sylwetkę trzydziestolatka i zastanawiam się, czy to naprawdę ja wczoraj pływałem. Czy biegałem między uliczkami mojego małego miasta. Widzę smukłą twarz, która wygląda jakby była dla mnie za stara. Worki pod oczami, pojawiające się zmarszczki i przebarwienia. Zastanawiam się, czy jestem okropnie smutny, czy po prostu zmęczony. W mojej głowie pojawia się pytanie, dlaczego jest mi dane zasypiać i budzić się każdego dnia obok twarzy, która jest piękna i spokojna. Której oczy skrywają całą prawdę tego świata. Boję się, że to się kiedyś skończy. Nie skończy, prawda? Zastanawiam się nad tym i nie potrafię znaleźć odpowiedzi.All Rights Reserved
1 part