22 parts Complete MatureWyczekiwałam tego latami. Marzyłam o tym, fantazjowałam, oczekując wielkiej przygody, po której, przepełniona niesamowitymi wspomnieniami, wrócę do najbliższych mi osób. Dziesięć miesięcy na amerykańskim uniwersytecie, wciągające zajęcia, ciekawi ludzie i przepiękne miejsca. Widziałam to wszystko przed oczami, uśmiechałam się na samą myśl co mnie czeka, dopóki nie zderzyłam się z rzeczywistością. Nagle nic nie było takie jakie powinno. Marzenia uległy rozproszeniu, by chwilę później przemienić się w pył, tęsknota mi doskwierała, a towarzystwo zbyt szybko rozczarowało. Mierzyłam się z kpiącymi spojrzeniami, chamskimi tekstami, ale zniszczenia nadeszły z zupełnie niespodziewanej strony. Wbiły mnie w ziemię, zmiażdżyły serce, a ja mogłam tylko patrzeć jak się wykrwawiam. Nie wiedziałam, czy cokolwiek innego mi jeszcze pozostało?
Żyłem tak jak mi pasowało. Z dnia na dzień, nie przejmując się nikim i niczym, a ludzie przewijali się w nim niczym pionki, aż zanadto przewidywalni w każdym swym geście. Ci co się odważyli, określali mnie najgorszymi epitetami, większość odwracała z lękiem głowy, a dziewczyny kokieteryjnie się uśmiechały, podążając za mną łapczywym spojrzeniem, jakbym miał się stać wisienką na ich własnym torcie. Te ostatnie zmieniały się niczym w kalejdoskopie, każdej nocy inna, a ja nie widziałem sensu w zapamiętywaniu ich twarzy, a co dopiero ich imion. Nie interesowały mnie, nie zaprzątały nawet najmniejszej myśli, zbyt płytkie, żebym chciał z nimi rozmawiać. Bo jedyne co pragnąłem, to wyjechać. Ukończyć tą uczelnie i uciec jak najdalej od tego piekła, nie oglądając się za siebie. Tak skupiłem się na tym celu, odliczaniu pozostałego mi czasu, że nie zauważyłem zagrożenia, które cichaczem wpełzło w moje życie. Piękne, wyglądające na tak niewinne, dopóki nie zaczęło wsiąkać w mój krwioobieg, niczym narkotyk przejmując moje cia