Widzisz, porównywanie ludzi do gwiazd przychodzi mi z niepoprawną naturalnością, która czasami mnie przeraża (odrobinę, bez przesady).
Teraz stoję tutaj, patrzę się na Ciebie i przychodzi mi do głowy tylko to, że to nie ważne która gwiazda pojawi się pierwsza na nieboskłonie, gdyż to właśnie ta w zasięgu naszego wzroku będzie tą, która jako jedyna zapowiedziała niechybne nadejście nocy. Chcę po prostu powiedzieć, że dla mnie jesteś tym pierwszym ogniwem, który zapoczątkował aktualny etap mojego życia, gdzie nie boję się oczekiwać i mieć nadzieję. A z racji tego, że gwiazda z Ciebie akurat jest... mocno adekwatnym określeniem, to nie muszę tłumaczyć tej całej metafory, czyż nie?
***
- Więc upadłeś? - spytałam, przerywając ciszę, chcąc usłyszeć więcej i WIĘCEJ, gdyż jakimś cudem postać ta, niewidoczna wcześniej w ciemnościach, zaintrygowała mnie na tyle, by lekceważyć wszystko inne.
Popatrzył na mnie z ukosa, unosząc kącik ust i strzepując popiół, który leciał w dół, nigdy nie zdoławszy zawrócić.
- Chciałbym. To oczekiwanie na niechyby upadek jest dużo gorsze, niż samo spadanie - słowa te dopadły mnie, wykręciły moje narządy, dotarły do kości i zaznaczyły w nich swoją obecność w postaci bólu, który owładnął każdy skrawek mojego ciała, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.