*opowiadanie zakończone, możliwość kolejnej (4) części*
Północ Francji,
Dinan.
Rok 1886 r
We Francji oraz na całym świecie panuje gruźlica, ludzie muszą stawić jej czoła na co dzień, ale nie mogą zapomnieć, że na tym nie kończy się świat. Żegnają ukochanych bliskich i witają niepewną przyszłość bez nich.
Jedną z takich rodzin jest rodzina Toussaint: siostry Rose, Brigitte i ich ojciec Jean. Starsza z sióstr, Rose stara się zastąpić rodzinie zmarłą przed laty matkę i nie zapominając o sobie i pragnieniu miłości .Bierze udział w bankietach organizowanych w mieście, by móc poznać miłość swojego życia , zapewnić sobie i kulejącej rodzinie byt. Młodsza z sióstr- Bri podchodzi do bankietów z rezerwą, jest roztrzepana, infantylna, ale w tym roku ojciec młodych kobiet postanawia zaprezentować je obie wśród arystokrackich, młodych francuzów i ich rodzin, by móc zapewnić im lepszą przyszłość gdy jego zabraknie. Czy Rose uda się poznać odpowiedniego kandydata? Czy Bri ulegnie i będzie brylować na bankietach w obszernych sukniach co zawsze było jej największym koszmarem? Co się wydarzy gdy w życiu kobiet niespodziewanie i z impetem wtargnie chudziutki młodzieniec o czarującym spojrzeniu, którego już dobrze znają i jego Kanadyjski przyjaciel?
Fanfiction z Timothée Chalamet autorstwa @_tredowata
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To twoje?- wskazał na laptop. Brunet kiwnął niepewnie głową. Czarnowłosy przez chwilę wpatrywał się w chłopca w oniemieniu. Laptop należał do niego. Laptop, z którego ktoś obrabował banki z kilkudziesięciu tysięcy dolarów, włamał się do bazy Tarczy i napisał obraźliwe maile do dyrektora największej organizacji antyprzestępczej na świecie, należał do czternastoletniego chłopca.
-Ukradłeś go- oznajmił bezceremonialnie milioner.
-Nie!- warknął natychmiast Peter. Tony zaśmiał się cynicznie, kręcąc głową.
-Pakuj się- rozkazał, odsuwając się od rzeczy chłopca.
-Niby dlaczego?- rzucił chłopiec, splatając ręce na klatce piersiowej. Tony wypuścił głośno powietrze.
-Pakuj się, albo to wszystko tu zostaje. Bo ty na pewno nie możesz tu zostać. I nie dyskutuj- powiedział, gdy zobaczył, jak młodszy otwiera usta- oboje wiemy, że nie masz ze mną szans."