61 parts Complete Północ.Ciemna,wąska uliczka,z dala od centrum miasta.W powietrzu unosił się tylko cichy podmuch wiatru i odgłos kroków.
Jego kroków.
Szedł powoli chodnikiem.Nie był w tanie na niczym się skoncentrować.Jego źrenice powiększone były kilkukrotnie.Narkotyki,które zażył parę godzin temu,cały czas krążyły w jego żyłach...
Moglibyście przypuszczać,że chłopak ten jest zwykłym ćpunem,mieszkającym w barakach.
Jak bardzo się mylicie...
Kierował się właśnie w stronę swojej willi odziedziczonej po rodzicach.Nigdy,niczego mu nie brakowało.Miał wszystko,co chciał.Pieniądze,samochody,narkotyki...
Lecz brakowało mu czegoś,czego nie da się kupić.
Szczęście i miłość...
Jego rodzice zmarli,dwa tygodnie po 18 urodzinach chłopaka.Od tamtej pory,wychowywała go ulica.
Rzucił szkołę i plany na przyszłość w momencie,kiedy wciągnął pierwszą działkę tego gówna,które nazywają narkotykami.
Znalazł się na dnie i nie miał ikogo,kto wyciągnąłby do niego pomocną dłoń.
Nagle usłyszał policyjne syreny,tuż za jego plecami.
-Justin Bieber ?-zapytał jeden z oficerów.
Chłopak odwrócił się do niego i powoli skinął głową.
-To już koniec.-powiedział mężczyzna,po czym skinął w stronę swoich towarzyszy.
Złapali chłopaka za ramiona i zakuli w kajdanki.Nie próbował się nawet wyrywać.W tamtym momencie,nie był w stanie trzeźwo myśleć.
Policjanci brutalnie wrzucili go na tylne siedzenia samochodu,po czym zatrzasnęli za nim drzwi.
-Już czas,Bieber.Już czas.-mruknął cicho jeden z oficerów,po czym wsiadł na miejsce kierowcy i ruszył przed siebie...