Znowu się
spóźnię na te pieprzone metro, tak jak ostatnim razem kiedy drzwi zamknęły się
przed moim nosem i mogłam sobie tylko załkać ze smutku machając chusteczką na
pożegnanie i być zmuszona iść pieszo. Ugh… biegnę ile sił w nogach trzymając
luzem w rękach stos kartek związanych z moją pracą. Czuję, że to głupi pomysł.
Zerkam za siebie na wisząc zegar na ścianie i….trach. Leżę na podłodze unoszę
delikatnie głowę jeszcze z przymkniętymi powiekami, wiedząc że nie czeka na
mnie miły widok. Wstaję zdenerwowana i krzyczę: Znowu się spóźnię! Dzięki! –
Podnoszę szybko kartki byle jak nie zwracając na przeszkodę biegu. –
Przepraszam, ale to Ty wbiegłaś we mnie! – Spoglądam krzywo na mężczyznę i
doznaję szoku powodując u mnie upadnięcie szczęki na ziemię. Muszę głupio
wyglądać. Zakrywam ręką usta i staram się uspokoić. – Ee, nic nie szkodzi…Jeszcze
mam chwilę czasu. Chwilę czasu, prawda? – rozglądam się za zegarkiem, który
uporczywie wskazuję minutę później od czasu przyjazdu pociągu. – O nie! Muszę
biegnąć. – wyrwałam od mężczyzny moje kartki, które udało mu się pomóc mi
pozbierać. – Miło było Cię zobaczyć Styles! To znaczy Harry. – zaśmiałam się
zakłopotana. – Idiotka! – krzyknęłam na siebie w myślach i ruszyłam biegiem
zagryzając dolną wargę. – Do zobaczenia nieznajoma! –krzyknął rozbawiony.
Obejrzałam się za siebie upewniając się, że się nie przesłyszałam. Moim oczom
ukazywał się nadal przystojny, dobrze ubrany, jak zwykle z rozpiętą koszulę
Harry Styles ukazując swoją seksowną klatkę z widniejącymi tatuażami, który do
mnie machnął na pożegnanie. Z tego wrażenia, aż się potknęłam. – Cholera!
Niezdara ze mnie. – Tylko się nie zabij! – usłyszałam ten piękny głos. Kiwnęłam
tylko ręką lekko zerkając ostatni raz na niego i wbiegłam do metra zajmując
szybko wolne miejsce przy oknie.
Spotkała go przypadkiem. Héctor wydawał się częścią tego miasta - pewny siebie, uśmiechnięty, jakby znał wszystkie jego sekrety. Nie potrzebował wiele, by zwrócić na siebie uwagę, ale to, co przyciągnęło dziewczynę, nie było jego nazwisko, o którym mówiła cała Barcelona. Było coś w jego spojrzeniu, jakby za uśmiechem kryło się coś więcej.