zlecenie

Leo- tak mam na imię. Dzisiejszy dzień zapowiadał się normalnie, jak co rano wstałem, zjadłem śniadanie, umyłem zęby i wyszedłem do pracy. Droga nie była daleka, więc postanowiłem się przejść. gdy już doszedłem do pracy miałem wrażenie, że coś jest nie tak. ludzie patrzeli na mnie z politowaniem i ze współczuciem. nie wiedziałem, o co, im chodzi.teraz już wiem. byłem dziennikarzem, pisałem dla miejscowej gazety, nie była to zwykła gazeta, bo opisywaliśmy w niej opuszczone miejsca, które były uważane za nawiedzone, naszym zadaniem było udowodnić, że tak wcale nie jest. poszedłem do mojej szefowej po kolejne zlecenie. nigdy jej nie lubiłem, zawsze wysyłała mnie w nudne miejsca. tym razem było, inaczej. gdy wszedłem do jej gabinetu i zobaczyłem jak spojrzała na mnie z politowaniem i lekkim zdenerwowaniem już byłem pewien, że coś było nie tak, ponieważ ona była kobietą o kamiennym sercu, straciła uczucia, gdy ktoś zamordował jej całą rodzinę. udałem, że nie zauważyłem tego, że coś jest nie tak.
-co pani dzisiaj dla mnie ma? - zapytałem nie okazując uczucia niepokoju, które z niewiadomych przyczyn ciągle we mnie narastało.
moja pracodawczyni się zająknęła.
-jeśli nie chcesz nie musisz tam iść... zrozumiem - odpowiedziała drżącym głosem
-ale gdzie?, o co szefowej chodzi? proszę powiedzieć
-chodzi o opuszczoną katedrę, tą obok hotelu Stravewood, pewnie o niej nie raz słyszałeś.
-stravewood?, to jest tam jakaś katedra? pierwsze słyszę, ale dobrze, pójdę tam jutro i zbadam sytuację.