Każdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytujący owad, swędzące ugryzienie czy przeklęty puzzel, który nigdzie nie pasuje. Łapiecie o co mi chodzi? Właśnie tym od zawsze była dla mnie Sophie Westhorn. Jej laleczkowa twarz, wysoki głosik i maniery rozpieszczonej księżniczki. Pełen obraz przed wami. Kiedy jednak przez własną głupotę i ewidentnie odkryty w sobie gen bohatera jestem zmuszony obcować z nią bliżej okazuje się, że jej twarz zaczyna mi przypominać śliczną porcelanową lalkę, głos choć piskliwy i irytujący jest jednocześnie uroczy, a uszczypliwe komentarze zabawne. Miała być jedna noc, minął tydzień, potem drugi, a ja zaczynam rozumieć, że nieobecność Sophie Westhorn jest bardziej irytująca niż jej obecność.
Wpakowałam się w niezłą komedię, wiecie? Nie sądziłam, że kilka błędnych decyzji, manipulacji ze strony najbliższych (całkowicie nieświadomie złych) może wprowadzić takie zamieszanie w moje wydawałoby się uporządkowane życie. A już na pewno nie spodziewałam się, że w środku tego cyklonu zdarzeń znajdę się ramię w ramię z Maxem Beckettem. Najlepszy przyjaciel mojego starszego brata, największy lowelas w Bostonie i pewnie także poza nim. Narcyz XXI wieku w idealnie skrojonym garniturze i z aroganckim, głupokwatym uśmiechem na stałe przytwierdzonym do twarzy. Który z jakiegoś powodu nazywa mnie księżniczką. I żeby była jasność, w jego ustach nie jest to ani komplement, ani czułe słówko. Ale skoro w tej bajce mamy księżniczkę i jestem nią ja, to powinien znaleźć się też książę z bajki, prawda?
When she was 14, Dalia was sold to Matteo Martinelli, the former leader of the largest Italian mafia. Flash forward with his son, Vittore Martinelli as the new leader, Dalia is given to him as a birthday present after years in spent in the "safe house". Dalia struggles to fulfill a promise she made and get her old self back as Vittore tries not to fall for the black beauty. Will they go through all the lies, jealousy, betrayal, envy, lust and murder together all in the name of love?
Because at the end of it all, she is still Property Of Vittore Martinelli.
* * *
"Lift your hand," I said looking at how he held onto his bicep with a tight grip. "Let me take a look at the bullet wound."
"No tesoro. I can do this myself," Vittore grumbled and I gave him incredulous look.
"Don't start that bullshit with me Vittore. Remove your arm and let me help you or..." I trailed off, not able to say more. I was still in shock but I could do this. "Just... just let me help."
"No."
I glared at Vittore. "Why are you being so damn egotistic?! Let me help you! Do you know what it was like to find you like... and to..." I couldn't even get all the words out. "Let me help you. Please."
Begging wasn't something I'd ever do but I just needed him to let me help him.
"No-"
"Why?!" I suddenly exploded. "Why won't you just let me help you?!"
"Because I don't know how to handle it ok?!" Vittore suddenly exploded, his dark eyes glaring at me. "I don't know how to handle these... feelings. Fuck tesoro you drive me crazy! Don't you see that? You make me question everything I've ever known and... I can't..."
I watched Vittore as his expression turned determined.
"Fuck it."
He leaned forward and pressed his lips on mine.
* * *
WARNING!
Mentions of death, torture, gore, abuse and other things related to the mafia.