Montanha siedział w swoim biurze, gdy otrzymał wezwanie do sali przesłuchań. Miał się zająć niejakim Erwinem Knucklesem, który był podejrzany o napad na kasetkę. Cicho przeklął nieporadność swoich podwładnych, nie mogących sobie poradzić bez pomocy szefa policji ze zwykłym złodziejem. Miał do uzupełnienia mnóstwo papierów, parę formularzy i wiele podpisów, które tylko on mógł załatwić. Gdy wreszcie zdecydował się za to zabrać, to oczywiście musiał zająć się czymś innym. W progu drzwi do sali przesłuchań, szatyn minął się z 05, Dante Capelą, któremu widocznie gdzieś się spieszyło.
- Nie mam psychy do niego, za każdym razem to samo - cicho jęknął i szybko się ulotnił.
Montanha westchnął, widząc zachowanie siwowłosego policjanta, lecz nie skomentował tego, tylko wszedł do środka. Natychmiast zamarł w bezruchu, widząc kim jest podejrzany.
Pastor.
O.
Chuj.
//Najbardziej klasyczny morwin jaki istnieje... ale dobrze napisany. Dziękuję @alemqa za edit. Kocham cię, mega doceniam wszystko peepoLove//
Przyznam, że wystarczyło jedno spojrzenie, żebym dosłownie przepadła dla jego brązowych oczu. Jedno spojrzenie i już nie mogłam spać spokojnie. Przez całe moje trudne, piętnastoletnie życie nie poczułam się tak jak w tamtym momencie gdy Pablo zabrał mnie na jeden ze swoich treningów.
Nie wiedziałam nawet kogo tam wtedy spotkam i jak wszystko potoczy się dalej...