Eden Kodachi spowijała promienna ciemność. Choć jej imię - nieprawdziwe, sztuczne, nadane wyłącznie w celach rygorystycznych - nosiło miano po największej planecie Układu Słonecznego, niknęło w cieniu nazwiska rodziny Kodachich i zaprowadzało trwogę, jak gdyby jego synonimem była nędza, chaos lub śmierć.
Choć Eden czyniła dokładnie to, co od wczesnego dzieciństwa namiętnie jej wpajano, nie zrodziła się w niej całkowita stanowczość z jaką powinna zgadzać się z dyktowaną doktryną jej ojca. Przywódcy Supernovy.
Otrzymawszy wymagające zadanie, musiała przed samą sobą zdecydować jaką drogą zamierzała podążać, a do dyspozycji pozostało jej wyłącznie: dziesięć godzin, celne oko i Takashi Mitsuya o wcale nie tak przeciętnym umyśle, jak z początku sądziła.
„
- Jowisz? - upewnił się, a na jego ustach zatańczyło rozbawienie. [...]
- To takie zabawne? - spytałam, unosząc pretensjonalnie jedną brew.
- Patrząc na to, że Jowisz jest w sumie największą planetą w Układzie Słonecznym to owszem, jest zabawne. - powiedział, patrząc na mnie i opierając się o biurko.
- Och? Czyżby? - zmarszczyłam nos, krzyżując ręce.
Takashi posłał mi zadziorny uśmiech, na którego widok mimowolnie poczerwieniałam. [...]
- Bo jesteś niziutka. - skwitował, uśmiechając się złośliwie.
- Przysięgam, jeszcze jedno słowo, a ci przywalę!
"
Fragment opowiadania.
✶
Opowiadanie typu: Takashi Mitsuya x Oc
Żadne zdjęcia nie należą do mnie, podlegają wyłącznie mojej obróbce.
Świat Tokyo Revengers należy do Ken'a Wakui.
Przyznam, że wystarczyło jedno spojrzenie, żebym dosłownie przepadła dla jego brązowych oczu. Jedno spojrzenie i już nie mogłam spać spokojnie. Przez całe moje trudne, piętnastoletnie życie nie poczułam się tak jak w tamtym momencie gdy Pablo zabrał mnie na jeden ze swoich treningów.
Nie wiedziałam nawet kogo tam wtedy spotkam i jak wszystko potoczy się dalej...