*fragment*
Czekaliśmy ze strażnikiem na Chrisa przez około pół godziny w zupełnej ciszy. Nie spieszyło mu się. W końcu przybył, ubrany jedynie w czarny jak noc szlafrok. Nie wyglądał na zdziwionego, gdy nas zobaczył. Poprosił strażnika, by zostawił nas samych. Usiadł na fotelu takim jak nasze, wpatrując się gniewnie w Alejandro. Miałam wrażenie, że mojej obecności w ogóle nie zauważa.
- Zawiodłem się na tobie. - Zaczął gniewnie Chris.
- Ja się zawiodłem, że nie zmieniłeś karty dostępu, gdy odszedłem.
Al, co ty robisz...
- Nie myślałem, że będziesz aż tak głupi. Naprawdę uwierzyłem, że zrobił to Mike. Gratulacje.
- Dziękuję.
- Oddaj to, co zabrałeś.
Alejandro podał mu płytki, a następnie rozsiadł się wygodnie, opierając kostkę o kolano, jakby miał zaraz przejść do picia herbatki z Chrisem.
- Wiesz, co grozi za włamanie do mojego domu i kradzież?
- Wiem. Liczyłem się z tym.
- Przez rok traktowałem cię jak własnego syna.
Alejandro parsknął śmiechem.
- W takim razie Bogu dzięki, że nie masz dzieci.
- Wiesz, co was teraz czeka?
- Na pewno nie powrót do domu.
- Skąd ta pewność? - Chris spojrzał na niego zdziwiony, poprawiając się w fotelu.
Alejandro się uśmiechnął.
- Nie wyrzucisz dwójki najlepszych graczy, a co więcej - ulubieńców widzów. Oglądalność spadnie, a ludzie zaczną domagać się wyjaśnień. Musiałbyś wymyślić bardzo dobre kłamstwo i zamknąć mi usta, żebym nie powiedział całej prawdy. Albo przyznać się do tego, że kilka razy bez przeszkód włamałem się do twojego domu i zrobiłem wiele gorszych rzeczy. Krzywdę zrobisz jedynie własnej reputacji.
Byłam pod wrażeniem.
- Nie wyrzucę was, ale ukarać muszę. Do rana zastanowię się, co z wami zrobić. Jestem łaskawy tylko dlatego, że mam do ciebie szacunek, Alejandro. Mimo wszystko. I dlatego, że jesteś moją perełką w show biznesie.
- Oczywiście, Chris.
- Zostajecie tu na noc.Bảo Lưu Mọi Quyền