- I co Ci z tego przyszło? - spytała moja mama, która kolejny raz musiała opatrzyć mi rany. Delikatnie przyciskała gazik do mojego czoła. A ja milczałem. Kolejny raz to zrobiłem, choć obiecałem że tamten czwartek to był ostatni raz. Teraz pewnie też to zrobię. A parę dni później jakiś idiota znowu ode mnie oberwie. Ale czy to moja wina że tak jest? -Przepraszam - powiedziałem cicho. Mama nawet na mnie nie spojrzała. Czasami podziwiam ją za tą cierpliwość do mnie.
-Po co mi twoje przeprosiny? - spytała lejąc wode utlenioną na wacik - Zawsze przepraszasz, ale i tak dalej robisz swoje. Zaczęła przemywać mi ranę na łuku brwiowym. Tu już trochę bolało. Ale w końcu zasłużyłem, co nie?
Drzwi nagle otworzyły się i zamknęły z hukiem. Ooo nie.. Tylko nie to..
-Thomas Anthony Bradley! - Nie ma to jak ciepły głos ojca.. - Nawet nie wiesz jak olbrzymie masz kłopoty!
- Chyba się domyślam...Todos los derechos reservados