Harry jest brzydki. Cóż, może nie jest do końca brzydki. Harry ubiera się tak, jak ma ochotę, jednak ludzie jak zawsze mają swoje zdanie. Paskudne okulary na nosie, które po dokładniejszych oględzinach wyglądały jak sklejone taśmą; swetry, które widziały jeszcze czasy prababć i sylwetka, która wydawała się tak niezgrabna, jakby ten szykował się do roli Quasimodo. Ale taki właśnie był. Ciesząc się innymi sprawami niż moda. Jest jednak coś, co spędza mu sen z powiek. Harry bowiem szuka pracy. Co ciekawe że swoim wyglądem niemal stereotypowego informatyka z końca ubiegłego wieku, zajmuje się czymś kompletnie innym. Ukończył zarządzanie, ale pech chciał, że nie mógł znaleźć dla siebie nigdzie pracy. W końcu próbuje złapać się jakiegokolwiek zawodu, więc składa dokumenty w byle jakich miejscach: w McDonald's, przy pakowaniu paczek i... w domu mody. Oczywiście z tego ostatniego zrobił sobie żart, bo wiedział, że kiedy tylko go zobaczą, to zaraz zadzwonią po ochronę. W końcu Styles wyglądał jak każdy modowy grzech wrzucony do kotła i wymieszany razem. Ale, cóż, tak się jednak nie dzieje. Genialny żart Harry'ego zamienia się w prawdę. Miał zostać sekretarką nikogo innego, jak głowy tego całego rozgardiaszu - Louisa Tomlinsona. Może on tak naprawdę nigdy nie nadawał się na żartownisia?