Kazała mu zostać.....Został... Zawsze robił co chciała, ponieważ to ona mu wszystko dała. Sprawiła, że rzeczy niemożliwe były na wyciągnięcie ręki. Dzięki niej pokochał i przez to stał się odmieńcem. Lecz nie przeszkadzało mu to. Dla swojej Pani byłby w stanie poświęcić wszystko. Nie wiedział kiedy wróci, kazała mu zostać, więc to uczynił. Nigdy nie tęsknił za swoim prawdziwym domem, dzięki niej nie czuł się piekielną istotą. Wolał być tu, przy niej. Tu, gdzie wszystko go ciekawiło i fascynowało... W lepszym uniwersum. Usłyszał śmiech i wystrzał, chciał biec i mimo jej woli złamać zakaz. Ale drzwi były zamknięte. Upadł na podłogę. Czuł ogromną pustkę, jakby ktoś wyrwał mu serce, tak jakby stracił część siebie. Nie miał pojęcia dlaczego tak się dzieje. Stracił przytomność, jak śmiertelnik.... Potem ocknął się w kałuży czegoś błękitnawego. Czyżby? Niemożliwe, że z piersi ciekła mu błękitna krew. Wstał i oparł się o półkę, która się zachwiała i zaczęła przewracać. Spróbował to powstrzymać i wszystko byłoby dobrze gdyby nie wylał na siebie czegoś, co sprawiło, że na dłoni pojawił mu się lepki znak. Pomyślał że to zupełnie jak runy.... Opowiadanie przeniesione z http://sentiens-daemonium.blogspot.com/ Jest to FanFiction o Darach Anioła. Do rozdziału 5 pisany wspólnie przez Shy i mnie. Potem tylko przeze mnie.