Moja koszulka była już cała przepocona od nadmiernego stresu, który był spowodowany nowym lotem. Szybkim ruchem poprawiłam swoją fryzurę w małym lusterku; w kabinie, po czym udałam się do wejścia głównego z zamiarem przywitania naszych stałych pasażerów. Wypowiadając regółki grzecznościowe, sprawdzałam bilety lotnicze senatorom i ich rodzinom. - Jak ci mija dzień, Lizzy? - jeden ze starszych mężczyzn zagadał do mnie, jak to było w ich zwyczaju. - W porządku, a jak pański, panie Styles? - negatywne emocje zaczęły ulatniać się ze mnie jak z bańki, gdy u jego boku pojawiła się Anne, jego żona. - Po staremu. Chciałbym przedstawić Ci mojego syna, Harry'ego. Młody chłopak wyszedł zza pleców mężczyzny. - Mam nadzieję, że nie będzie sprawiał problemów. I wtedy wszystko się zaczęło...