zostawiłam jedynie rozdziały, które mi się w miarę podobają: dwa, powiedzmy, one-shoty i turniej. może i takie wyrwanie z kontekstu nie jest zbyt dobre dla nowo czytającego (o ile ktoś taki się znajdzie), ale w sumie ta opowiastka nigdy nie była czymś spójnym i dopracowanym, so...
raczej do tego nie wrócę, a jeśli już to jedynie biorąc sobie za podwaliny książki. musiałabym więc napisać to wszystko od nowa, I W OGÓLE... mam uzasadnione wątpliwości, czy będzie mi się chciało po raz drugi wchodzić do tej samej rzeki (toksycznego ścieku). ale wiecie - karaś to zmienna i nieobliczalna ryba, więc kto wie 🥴 równie dobrze mogę całkiem cofnąć publikację. reszta jest milczeniem.
prócz tego, że młodsza Rhaenyra i Harwin na zawsze pozostaną w moim serduszku 🥰🤷