W ciszy dokładne wspomnienia tamtego miejsca wracały do niego, jakby nadal tam był. Jakby nadal tam był... Odsunął się, zerwał do biegu. Drzewa narastały ku górze i zagryzały u szczytu prętami klatki. „Ta ścieżka jest dobra", pobiegł. Błysnęła szalbiercza sylwetka. Wilk. Pożarł go oczami. Iidie zawrócił w drugą ścieżkę. Drugi wilk przeciął jego drogę. Skoczył w trzecią, kolejną. I... Wrócił na rozwidlenie. Z dużych, oliścionych gałęzi zbudował ściany, na piasku palcem połączył gałęzie i opadł na ziemię wewnątrz. Deszcz zatrzymywał się na ścianach i spływał tak, że w środku było sucho i ciepło, bezpiecznie.
Wtem ciężkie drzwi otworzyły się z chrzęstem i potężna postać spojrzała na niego. Jak stamtąd wówczas uciekł pozostawało zagadką. Biegł, biegł, biegł... Ślepo wierząc w swoją drogę. Ciemność, strach, samotność, nawał myśli. Pierwszy raz był zupełnie odpowiedzialny za własną wolność. I bał się, tak bał się ją stracić.
Sylwetka w rogu pokoju podniosła się na łóżku. Zbliżyła się.
- Iidie... Iidie...
Chłopiec wzdrygał się. Uspokajał i rozluźniał, jakby miał zasnąć... Znów rzucał się cały. Ritra zbliżył rękę, próbował przetrzeć łzy chłopca. Gdy go dotknął, potężny wstrząs targnął dzieckiem.
- Spokojnie... Spokojnie... Wszystko jest...
Gwałtowny szloch ruszył pierś opiekuna.
- Jestem tu... - Przystawił stopę do stopy Iidiego.
Nowy Orlean - miasto, w którym przeszłość przenika teraźniejszość. Maddie przyjeżdża tutaj, by rozpocząć pracę na planie filmowym. Choć nigdy wcześniej tu nie była, od pierwszego kroku czuje dziwne przywiązanie do tego miejsca. Każda ulica, każdy zakątek wydają się dziwnie znajome, a jej charyzmatyczny szef przyciąga ją z siłą, której nie potrafi zrozumieć. Zakazana relacja komplikuje się, gdy pojawiają się przebłyski czegoś więcej - echa dawnych zdarzeń, które nie należą do tego życia. Czy to tylko przypadek, czy siła, która od wieków ich do siebie przyciąga?