"- Boję się - wydukał, kiedy brunet wyczuł grunt pod nogami. Pociągnął za linę dwa razy, żeby dać znać tym na górze, że już dotarł.
- Nie bój się, już tu jestem - powtarzał tak, żeby dziecko na pewno nie poczuło się samo. - Co cię boli, powiedz mi? - zapytał [...]
- Bardzo boli mnie brzuszek - chłopczyk zapowietrzał się przy każdym słowie [...] - Tatusiu, nie mogę oddychać... Nie mogę...
- Już cichutko, pomogę Ci, obiecuję - westchnął i przewrócił oczami. Zaczął po omacku szukać młodszego w miejscu, gdzie szloch był najbardziej słyszalny. Poczuł nagle pod palcami ubranie oraz czyjąś rękę i już wiedział. Wiedział, że to chłopiec. - Mam cię - rzucił i uśmiechnął się wiedząc, że właśnie go uratował."
Peter Parker po utracie swojej ostatniej rodziny trafia do domu dziecka. Któregoś dnia przychodzi tam gość, którego chłopak od razu przyciąga uwagę. Peter i Jego młodsza koleżanka, Lizzie, trafiają do nowego świata, a Peter musi pokonać wiele trudności, w tym pogodzić się ze swoją przeszłością. Jak rozwinie się to wszystko, począwszy od pojawienia się Anthonego Starka w domu dziecka? To właśnie kryje się w tym opowiadaniu.
Jest to fanfiction z Marvela, postacie nie należą do mnie.