To był spokojny czas. Nieidealny może, lecz nadal spokojny, beztroski, na tyle nawet, że śmieli ujrzeć w nim prawdziwy koniec całej tej tragedii. To była jednak jedynie chwila przerwy przed wielkim finałem. Częste i niewyjaśnione przypadki opętań stają się pierwszą plagą, drugą są klęski żywiołowe, a Edward czuje jak całe jego życie znów wymyka się mu spod kontroli. Dręczą go coraz częstsze wizje, gdzie główną rolę odgrywa niewielki chłopiec, którego nazwał Duchem, być może ostatni element układanki. Przychodzi mu znów zmierzyć się z rzeczami niepojętymi, a wraz z nim staje Asmodeus, Lucyfer i drogą przypadku również dwie niespodziewane osoby. A gdy natomiast sytuacja staje się prawdziwie beznadziejna, pewna osobliwa istota o krwawych oczach i skórze białej jak kość, z łaskawym spojrzeniem wyciąga w ich stronę pomocną dłoń...