-Proszę nie zostawiaj mnie...GABRIEL! -krzyknęłam przerażona ,gdyż na środku uda wytrysnęła ciemnoczerwona ciecz ,brudzących moją białą sukienkę. -Proszę obudź się kochanie,zrobię dla ciebie wszystko tylko proszę zostań-powiedziałam na jednym wdechu- Dzwońcie po karetka! Niech ktoś mi pomoże-mówiłam będąc sama z wykrwiawijacym się ciałem mojego narzeczonego,pośród ciemnego i niepokojącego lasu...Pośród gęstwiny krzaków oraz porostów rosnących na drzewach ,usłyszałam lekki szelest. -Jesteśmy w dupie kochanie-i przyłożyłam głowę do zawiązanej aksamitna apaszka prawej kończyny. To był on.To on do niego strzelił. -Ty chuju jak mogłeś!-krzyknełam łkając-Co ja ci zrobiłam!? Sprawca wykonawszy szybki ruch odwrócił mnie tyłem i przyszpilywszy mnie do swojej klatki piersiowej wychrypiał-Nikt ,ale to kurwa nikt nie będzie dotykał tego co było i jest moje-wypowiedziawszy te słowa poczułam przy swojej skroni lufę niewielkiego czarnego pistoletu...