Z serii, kiedy zakochałaś się w swoim przyjacielu, a on zadaje się z jakąś lafiryndą i w między czasie zdążyłeś się z nim pokłócić, plus piszesz o tym listy, no bo "nie powiem mu tego prosto w twarz".
Spotkała go przypadkiem. Héctor wydawał się częścią tego miasta - pewny siebie, uśmiechnięty, jakby znał wszystkie jego sekrety. Nie potrzebował wiele, by zwrócić na siebie uwagę, ale to, co przyciągnęło dziewczynę, nie było jego nazwisko, o którym mówiła cała Barcelona. Było coś w jego spojrzeniu, jakby za uśmiechem kryło się coś więcej.