-Palisz?- zapytał wyciagając w moją stronę paczkę papierosów.
- N..nie, w sensie, nigdy nie paliłam.- zakłopotana odwróciłam wzrok i wpatrywałam się w pełnię księżyca.
- Może chcesz spróbować?- kątem oka widziałam, że się uśmiecha. Był uroczy, nie nalegał a grzecznie pytał. Zawsze był ostrożny w słowach, taki delikatny...
- Byłabym do tego zdolna, ale wiem, że jeśli zaczne się krztusić, to będziesz się ze mnie śmiał.- zachichotałam wciąż patrząc w niebo.
- Co jeśli ci pomogę i wcale się nie zakrztusisz?- kokietował.
- Niby jak chcesz to zrobić?- spytałam ze zdziwieniem, jednocześnie obracając się w jego stronę.
Chłopak stanął naprzeciwko mnie trzymając między wargami odpalonego papierosa. Dzieliły nas centymetry, a w moim brzuchu wariowało stado motyli. Jedną dłonią ujął mój podbródek i odchylił lekko w tył, drugą zaś wyciągnął z ust papierosa, wcześniej się nim zaciągając. Jego twarz była coraz bliżej mojej, w blasku księżyca oczy chłopaka wyglądały jak zaczarowane, hipnotyzujące.
Zbliżył usta do moich, tak aby przekazać mi dym z papierosa. Delikatnie przejęłam dawkę nikotyny i zaciągnęłam się a następnie wypuściłam resztkę pozostałości z płuc.
- Chyba nie było tak źle, co?- wyszczerzył uśmiech i zaciągnął się ponownie.
Rumieńce oblały mnie natychmiastowo a serce biło jak szalone, niemal prawie wyskoczyło z klatki piersiowej. Co ten chłopak ze mną robi?
Spotkała go przypadkiem. Héctor wydawał się częścią tego miasta - pewny siebie, uśmiechnięty, jakby znał wszystkie jego sekrety. Nie potrzebował wiele, by zwrócić na siebie uwagę, ale to, co przyciągnęło dziewczynę, nie było jego nazwisko, o którym mówiła cała Barcelona. Było coś w jego spojrzeniu, jakby za uśmiechem kryło się coś więcej.