Życiowa mądrość mówi, aby nie pracować w tym samym miejscu. I chyba było w tym coś prawdziwego, ponieważ Louis i Harry zajmowali się prawiem, lecz na sali sądowej mogli co najwyżej stanąć po dwóch przeciwnych stronach. Ten pierwszy nazywany był adwokatem diabła, ponieważ potrafił wyciągnąć klienta z najgorszych kłopotów. Harry zaś był prokuratorem i to do niego należało udowodnienie winy. To właśnie ci dwoje się rozwodzą, a w tle towarzyszy im głośne morderstwo, nad którym obydwaj się pochylają. I czy w tej całej mieszaninie prawa, zła i żalu, było miejsce na iskrę, która mogła ich na nowo połączyć?