Witajcie moi drodzy,
pewnie zastanawia was (lub nie) kim jestem i co w ogóle tu robię. Otóż nie musicie długo myśleć, bo już spieszę wam z wyjaśnieniem.
Wiec nazywam się Nikolai Molrok i mam 117 lat. Dużo nie? Jak ma wampira to jednak całkiem nie dużo, ale pewnie znajdą się tacy, którzy pomyślą ,,ale fajnie! Tez bym chciał być nieśmiertelnym i mieć te wszystkie fajne moce!". Powiem wam jedno... ja już tego nie chce...
Na moich oczach umierali moi przyjaciele, rodzina, miałem wiele kochanek i kochanków, ale nigdy na prawdę się nie zakochałem, bo stwierdziłem iż nie ma to większego sensu. Mój ukochany bądź ukochana prędzej czy pózniej i tak umrze.
Ukończyłem już cztery najlepsze uczelnie w tym Harvard i Oxford. Jestem lekarzem weterynarii, artystą, prawnikiem... i powiem wam tyle, że już chyba nic mnie w życiu nie zasko-
- cześć krwiopijco - do moich uszu dotarł lekko ochrypły głos jednego z tutejszych wilkołaków. Podszedł do mnie i uśmiechnął się zadziornie, po czym usiadł obok mnie.
To Bermin Lunares i jest niezwykle irytującym wilkołakiem, który na nowo nauczył mnie kochać.
I właśnie spieszę wam z wyjaśnieniem to tu właściwie robię. Chce wam opowiedzieć historie moją i tego oto jegomościa i pewnego różanego ogrodu, który zmienił moje życie
Stalowe tęczówki spotkały się z jej brązowymi, co na chwilę wstrzymało jej oddech, dosłownie jakby zapomniała jak się oddycha. Uczucie było dziwne, intensywne, ale na jej szczęście tylko chwilowe. Jego wzrok nie był wypełniony pogardą czy obrzydzeniem, wydawał się naprawdę neutralny i jednocześnie zmęczony. Kto z nich nie był zmęczony? Stał w towarzystwie swojej matki, która wydawała się bledsza i szczuplejsza niż zwykle. Widać było, że wojna ich również dotknęła z tej nieprzyjemnej strony.
****
Akcja dzieje się po wojnie. Wszyscy wracają na ostatni rok do Hogwartu. Postacie które zginęły w książce, pojawiają się jako żyjące, nie zginęły w czasie wojny.
To moje pierwsze Dramione, prośba o wyrozumiałość x