Kiedy Krąg zostaje zmuszony, aby wysłać go do Zakonu Rycerzy i wspomóc ich w walce ze złem, był wściekły. Bo jak miał opuścić swoją ciepłą, bezpieczną wieżę - która wcale aż tak bardzo mu się nie podobała - na błoto, krew i wojnę. Jeszcze czego. Na nieszczęście jednak miał do powiedzenia tyle co nic, więc wyruszył.
Rycerze byli zupełnie inni niż w legendach i marzeniach gawiedzi. Wulgarni, brutalni i brudni, a pobożność widzieli jedynie w księgach. A jednak wśród nich był ich dowódca - ten był całkowitym przeciwieństwem, który co więcej nie znosił magów bardziej niż ktokolwiek, z kim wcześniej miał do czynienia, więc szybko dał do zrozumienia, co sądził o nowym współtowarzyszu niedoli.
A on obiecał sobie jedno: że zetrze ten pobożny uśmieszek z twarzy kapitana, choćby było to ostatnim, co zrobi podczas tej wojny.
Czyżby sławny boysband z pięcioma członkami przenosił się ze świata muzyki do pisania opowiadań?
19.03.2016- #21 w Fanfiction
29.03.2016- #20 w Fanfiction
04.04.2016- #16 w Fanfiction
Notka: Tu autorka tej "książki" z przyszłości - czytacie te opowiadanie na własną odpowiedzialność. Proszę, traktujcie je z przymrużeniem oka i z wielkim dystansem, ponieważ jako 15-latka miałam bujną wyobraźnię, do której w wieku 20 lat już nie chcę się przyznawać. Miłego dnia!