- Ja... Ja jestem zepsuta. Nie zasługujesz na mnie - wyłkałam. Nie mogłam znieść myśli, że tak dobry człowiek jak on mógł mnie pokochać. To było absurdalne. - Nie jesteś zepsuta - objął moją twarz w swoje ciepłe dłonie. - Jesteś wyniszczona od środka. - Nie. To nie prawda. Tak bardzo siebie nienawidzę, a przez to nie potrafię nawet pojąć, że ktoś w ogóle może mnie polubić - schowałam twarz w swoich dłoniach, jednocześnie przerywając nasz kontakt wzrokowy. - Pomogę ci. Musisz mi zaufać - odrzekł już nieco skruszonym głosem. Blondyn musnął mój podbródek, przez co spowodował, że nasze tęczówki znowu się spotkały. - Obiecaj, proszę. Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz. Nawet na godzinę. Proszę... - wyszeptałam błagalnie, czując jak w moim przełyku formuje się, uniemożliwiająca oddychanie, gula. - Obiecuje - przysiągł. - A gdybym się poddała? Czy został byś przy mnie? Czy kochał byś mnie mimo wszystko? - zadawałam kolejne pytania. Czułam jak do moich, całkowicie wypranych z emocji oczów, napływają gorzkie łzy. Na moje pytania odpowiedziała jedynie powodująca jeszcze większy ból w moim całym ciele cisza, która rozprzestrzeniała się jak zaraza, powoli zabijająca we mnie wszystko. Teraz już wiedziałam, że chłopak nie był co do tego pewien...