Jego chłód, zamroził królestwo... Królestwo Mrocznej Puszczy było niczym cmentarz, pozbawione światła, gdzieś pod władzą sił ciemnych, zwących się rozpaczą. Tonęła w chłodzie, jaki od wieków roztaczał jej król. Elf pogrążony w smutku, który go gnębił i zżerał od środka kawałek po kawałku, aż nie zostało z niego nic, co możnaby nazwać organem żywym. Był rzeźbą o tyle piękną, co pozbawioną uczuć, sztuczną. Jego serce skleiło się lodem w miejscach, w których pękło. Ale problem pojawił się, gdy okazało się, że pęknięcia były wszędzie. Jego żona i jednocześnie największą miłość... Każdy pewnie choć raz słyszał, że czas uleczy jego rany. I Thranduil też to słyszał. Ale po odejściu jego żony, rana jego serca była tak głęboka, że nie miała żadnego prawa zagoić się nigdy, dopóki elf będzie żył. A może problem był w tym, że Thranduil nigdy nie chciał zapomnieć? Dawniej pogodny król przeobrażał się stopniowo w coraz bardziej okrutną osobę. Był piękny i przerażający. Jego syn był dla niego przekleństwem, choć kochał go bardziej, niż sam zdawał sobie z tego jakąkolwiek sprawę. Wrota Mirkwood zostały zamknięte. Thranduil zamknął się w sobie. Jego życie przestało się toczyć, od tamtego okrutnego dnia. Nie potrafił już dosięgnąć światła, więc postanowił pozostać w cieniu. Mówi się, że elf zakochuje się tylko raz. No dobrze, ale gdyby tak hipotetycznie do lasu z kompanią weszła blondynka o niebieskich oczach, z siostrą bliźniaczką u swego boku? A gdyby tak tylko hipotetycznie ta pół-elfka, córka człowieka znad jeziora, była na tyle intersująca, na tyle wredna, odważna, waleczna, że zatrzęsłaby całym chaotycznym życiem władcy Puszczy? A co by było, gdyby Thranduil wpadł w sidła miłości po raz drugi? Czy znów by stracił? Czy tajemnicza blondynka okazałaby się mniej bezmyślna, niż jego żona?
18 parts