!PRZEKLEŃSTWA!
Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. Nie zgodzę się, bo jednak coś tą nadzieję musi stracić albo raczej ktoś? Owszem bez nadzieji człowiek umiera jednak dopiero po niej przez co jest skazany na może krótką, aczkolwiek bolącą męke. Oczywiście są osoby które same pozbywają się nadzieji by unikać bólu. Coś się dzieje, a one to akceptują wymyślając najgroszy scenariusz i też go akceptując odrzucają i nie chcą nadzieji że będzie inaczej. Jednak co jeśli to nie my, co jeśli nie jakieś wydarzenie, nie jakieś coś tylko ktoś wyrwie nam nadzieję z rąk? Tymbardziej, że jest to ktoś kto ją nam dawał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Wytłumacz Mi co ty odpierdalasz! Najpierw uciekasz, potem masz fochy, nie dajesz znaku życia! Wracasz, a zachowujesz się jak ktoś inny! Mącisz mi w głowie! O co ci chodzi! - Krzyknął w furii
- Kocham cię! Dlatego! Uciekłem bo zacząłem cię kochać! Bałem się tego! To mnie przerosło! - Poczułem tylko jak łzy płyną ciurkiem po moich policzkach. Nie wstydziłem się ich. Nie przed nim. - Z czasem jednak zacząłem nienawidzić! Nienawidzić siebie, że wpadłem na ten pomysł, rodziców, że się na to zgodzili, brata, że to poparł, ciebie, że byłeś tak idealny i się w tobie zakochałem! I przez to wróciłem. Nienawidzić ciebie było jak nienawidzić nadzieji o nas. Nadzieja nie umiera!
- Nadzieja? - Spojrzał na mnie z dziwnym uczuciem w oku którego nie rozpoznałem. Czym było po chwili mi uświadomił