Przemykam szybko przez salę i wychodzę na balkon. Potrzebuję odrobiny świeżego powietrza, nie pamiętam, kiedy po raz ostatni w naszym domu było tyle ludzi. Czuję się przytłoczona. Powietrze jest zimne i przyjemnie orzeźwia. Właśnie tego potrzebowałam. - Też musiałaś się na chwilę ulotnić? Podskoczyłam, zaskoczona. Mężczyzna opierał się o kolumnę i taksował mnie wzrokiem. Przyjrzałam mu się przez chwilę, nie zauważyłam kiedy się zbliżył. Był wysoki i wysportowany. Brązowa czupryna opadała mu na oczy, a pełne usta rozciągnęły się w uśmiechu. Wtedy mocny zapach uderzył do mojego nosa. Las po deszczu, pachniał dziko i seksownie. Mojej wilczycy bardzo podobał się ten zapach. Czułam, że ten mężczyzna miał należeć do nas, miał być mój. Prawie poddałam się instynktowi, ale w ostatniej chwili wrócił mi zdrowy rozsądek. Nie miałam teraz czasu na miłość, a poza tym sądząc po jego powściągliwości, nawet nic nie poczuł. -Tak, ale będę już uciekać. Odsunęłam się do wyjścia, unikając jego spojrzenia. Nie mogłam spojrzeć w oczy, nie mogłam.