Wielka rzeka życia pędziła przez serce New Jersey, a w jej nurcie tkwił zwyczajny nastolatek o imieniu Elliott. Nie byłby to jednak typowy portret młodego człowieka, gdyby nie fakt, że pochodził z rodziny o znaczącym nazwisku, które było zarówno sławne, jak i bogate. Ale to nazwisko, z którym niosły się tony oczekiwań i tradycji, były ciężkim brzemieniem, które ciążyło na Elliotcie i nie stanowiło źródła dumy. Niezadowolenie i niechęć do swojego dziedzictwa rodzinengo były jak uwięzione burze w jego wnętrzu.
Odkąd tylko pamiętał, w jego życiu dominowała presja doskonałości. Jego rodzice, mając wiele marzeń o jego przyszłości, wyznaczyli mu ścieżkę, której miał ściśle trzymać się przez całe życie. Ale Elliott nie był taki jak oni chcieli. Był po pierwsze trans, co oznaczało, że nie pasował do tego schematu, który dla niego wyznaczono. Miał inny plan na swoje życie i chciał żyć zgodnie ze swoją prawdziwą tożsamością.
Świat profilu szkolnego, na którym tak bardzo zależało jego rodzicom, był dla niego jak nieprzenikniona mgła, którą nie zamierzał przenikać. Wolał odkrywać świat poprzez kreatywność, poszerzać horyzonty swojego umysłu i odkrywać piękno w rysowaniu, a nie w suchej i schematycznej pracy na kartce papieru, jak tego oczekiwano. Czuł się najpełniej, gdy kolorował swoje myśli na białych kartkach, tworząc pejzaże i historie, które płynęły z jego wyobraźni.
Jego starszy brat, choć szanowany za swoje osiągnięcia w tradycyjnych dziedzinach, nie rozumiał Elliotta. Mimo to Elliott nie zrażał się brakiem zrozumienia w swoim najbliższym otoczeniu. Wiedział, że musi podążać za swoimi marzeniami i prawdziwym powołaniem, nawet jeśli oznaczało to bunt wobec konwencji i oczekiwań społeczeństwa.
Zdecydowany, że za dwa lata wyjdzie z cienia swojej rodziny i opuści to upiornego miejsce, postanowił zbudować swoje własne życie na swoich zasadach.