Mrok to nie tylko czerń pojawiająca się po zachodzie słońca. Niektórzy powiedzą, że jest to naturalne zjawisko i nie ma w nim niczego złego, inni zaś twierdzą, że pod wpływem ciemności człowiek zmienia się nie do poznania. Niewinne stworzenia stają się nagle żądnymi krwi potworami, a dobrzy ludzie czynią rzeczy, o których za dnia baliby się nawet pomyśleć.
O dokonanych w nocy zbrodniach łatwiej jest zapomnieć. W końcu po zmroku prościej jest zatrzeć ślady, prawda?
Niestety nie wszystkie występki można tak łatwo wyprzeć z pamięci, nawet jeśli dopuszczono się ich po zmierzchu. Ilekroć Andrella spogląda na swój cień, widzi w nim wszystkie osoby, które zamordowała. Koszmary męczą ją po nocach, a życie w Garcii z każdym kolejnym dniem staje się coraz trudniejsze. Wbrew własnemu instynktowi próbuje nie pakować się w kłopoty. Pewnego dnia jednak nadarza się okazja do ucieczki, a ona z niej korzysta. Niestety konsekwencją tego czynu okazuje się stanięcie na ślubnym kobiercu u boku znienawidzonego mężczyzny. Kiedy myśli, że już gorzej być nie może, Chaos po raz kolejny wyciąga po nią swe szpony, a mrok na dobre pochłania tę niegdyś niewinną istotę.
„- Poślubię ją, ale już nigdy więcej nie spotka jej krzywda z twej ręki, ani z ręki jakiegokolwiek twojego sługi.
- Zatem sam będziesz wymierzał jej kary równie bolesne, jakbym osobiście je wykonywał."
♕♕♕
Okładka wykonana przez @Vivienne_Clairette ❤️
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hipnotyzujące.
- Ty tego nie czujesz? Mój zapach na ciebie nie działa? Nie masz wrażenia słabości, przekonania, że musisz być przy mnie?
Odsunąłem się, uświadamiając sobie, że wciąż zaciskam dłonie na jej kruchych ramionach. Była wychudzona, sweter wisiał na niej jak na wieszaku. Bałem się pofolgować własnym emocjom w obawie, by nie zrobić jej krzywdy - tak nie powinno być. Wilk powinien być silny.
- Gdy spotykasz Mate, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie jeszcze o kilka kroków. Ciężko usiadła na kanapie, którą wcześniej to ja miałem nieprzyjemność zajmować i objęła się ramionami. Dlaczego wydawała się przy tym taka załamana?
W końcu ku mojemu wielkiemu zdziwieniu parsknęła krótkim, trochę histerycznym śmiechem.
Parsknęła śmiechem!
- Bardzo ci współczuję - rzuciła. - Ty chyba naprawdę nie wiesz kim jestem.