,,Viktor..- zaczęłam szeptać, do chłopaka leżącego w moich ramionach.- nie zostawiaj mnie, proszę.- słowa przychodziły mi z trudem. Z trudem, zlepiałam zdania. Płakałam.. nie. Ja rozpaczliwie wyłam. Wszystkie nasze plany, marzenia, kariera. Nie, nie, nie. To się tak nie może skończyć. Nie może mnie zostawić pomyślałam.- Viktor. Nie umieraj. Rozumiesz? Nie pozwalam ci. Masz ze mną zostać- szeptałam przez łzy. Chłopak miał lekko przymknięte powieki, i oddychał coraz trudniej. Chciał coś powiedzieć, ale nie miał siły. Po chwili, jego ciało stało się cięższe. Ale nadal oddychał. Ledwo, ale lepsze to niż nic- Gdzie jest ta pieprzona karetka?!!- krzyknęłam zrozpaczona. Jeszcze są szanse. Nie zwracałam uwagi, na ludzi wokół mnie.- Viktor.. dasz radę! Jesteś silny! Uda ci się! Wytrzymaj jeszcze..- szeptałam to jak mantę. Powtarzałam te słowa, jakby miały coś zmienić. Po chwili, klatka piersiowa chłopaka przestała się unosić... to koniec..?''