W dniu szóstych urodzin, kiedy to każda czarownica otrzymuje od losu drugie imię, dostałam w darze od Studni Zgłębienia imię Misery. Nasza studnia lubuje się w klimatach gotyckich, bo niejedna siostra z sabatu nosi imię mroczne czy przywołujące na myśl smutek. Jest Elaine, którą studnia mianowała Morticią, bo od najmłodszych lat brała na siebie odpowiedzialność odprawienia obrządków pogrzebowych naszych zwierząt i chowańców. Jest też Adelaine, która otrzymała imię Delora, co doskonale współgrało z jej emocjonalnością i empatią. Moje imię, choć pasowało, było przypieczętowaniem czegoś, do czego nie chciałam wprost się przyznać - że z całego kowenu, to ja mam najmniej szczęścia.
Za sprawą Studni, od dnia szóstych urodzin, jako jedyna wracam ze zbiorów kosaćca z żądłami os w dłoniach. To zioła na mojej grządce rosną najwolniej w całym herbarium. Oczywiście ciotka Morag i ciotka Hexuba wielokrotnie zapewniały mnie, że to jedynie tradycja, którą nie warto zawracać sobie głowy. I chociaż bardzo chciałam w to wierzyć, z każdym rokiem coraz lepiej rozumiałam, że moje imię to moja mroczna przepowiednia. Moje imię miało mi przez wieczność przypominać, że jest mi pisane wyłącznie nieszczęście.
Oto historia piętnastoletniej dziewczyny, której życie zmieniło się w jednej chwili. Pewnego dnia straciła rodziców, lecz wkrótce odkryła, że nie byli oni tymi, za kogo się podawali. Czy jednak można ich za to winić?
Zmusiło ją to do całkowitej zmiany dotychczasowego życia. Z dnia na dzień musiała porzucić dawne przyzwyczajenia i dołączyć do królewskiej rodziny... jako księżniczka!
W nowym świecie, otoczona przez pięciu starszych braci, staje przed wyzwaniem: czy uda jej się odnaleźć w tej nieznanej rzeczywistości i sprostać nowej roli?
Wstawiam jeszcze raz bo mi usunęli...