Matthew to książę, młodszy brat panującej królowej Liliver i potencjalny dziedzic korony. A w każdym razie do czasu, aż jego siostra nie urodzi dziecka. Na to jednak nie zapowiada się i wciąż bezdzietna kobieta żąda od niego, by w końcu się ożenił i umocnił swoją pozycję w kolejce do tronu oraz na królewskim dworze. Problem polega na tym, że Matthewowi do ożenku się nie śpieszy. Potencjalną narzeczoną unika jak ognia, spędzając czas wraz z przyjaciółmi na polowaniach. Przypadek sprawił, że podczas jednego z nich zostaje postrzelona istota, której istnienie wspominały jedynie niejasne podania.
Amadea jest dwurożcem, a dotychczasowe życie spędzała pod zwierzęcą postacią. Ludzi omijała szerokim łukiem, kryjąc się wśród leśnych gęstwin. Zapewne trwałoby to dalej, gdyby nie została postrzelona na książęcym polowaniu, zwracając na siebie uwagę obecnych tam ludzi. Chcąc tego czy nie, przez swój wypadek trafiła przed oblicze królowej, dworu, księżniczki i innych osób, które aż nazbyt interesują się jej odmiennością, którą tak bardziej pragnełaby ukryć. Nie ma jednak żadnego wpływu na dociekliwość otaczających ją osób, ani nawet na własne uczucia do mężczyzny, których by się nie spodziewała.
Losy tych dwoje przez przypadek zostają splątane, a oprócz prywatnych niesnasek muszą stawić czoła planom, które po kryjemu knuje królowa. Jedno jest pewne: odkrycie dwurożców od początku nie mogło przynieść niczego dobrego.
Okładka została wykonana przez @idylliczna
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hipnotyzujące.
- Ty tego nie czujesz? Mój zapach na ciebie nie działa? Nie masz wrażenia słabości, przekonania, że musisz być przy mnie?
Odsunąłem się, uświadamiając sobie, że wciąż zaciskam dłonie na jej kruchych ramionach. Była wychudzona, sweter wisiał na niej jak na wieszaku. Bałem się pofolgować własnym emocjom w obawie, by nie zrobić jej krzywdy - tak nie powinno być. Wilk powinien być silny.
- Gdy spotykasz Mate, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie jeszcze o kilka kroków. Ciężko usiadła na kanapie, którą wcześniej to ja miałem nieprzyjemność zajmować i objęła się ramionami. Dlaczego wydawała się przy tym taka załamana?
W końcu ku mojemu wielkiemu zdziwieniu parsknęła krótkim, trochę histerycznym śmiechem.
Parsknęła śmiechem!
- Bardzo ci współczuję - rzuciła. - Ty chyba naprawdę nie wiesz kim jestem.