Wszyscy obiecują, że będą na zawsze, a potem i tak o tym zapominają. Wszyscy tylko przychodzą i odchodzą, a nikt nie zostaje na zawsze. Jedyne co jest w życiu pewne, to śmierć w samotności - albo co gorsza, samotność bez śmierci.
Boskie życie nie jest darem, a przekleństwem, a Sapnap chciał tylko kochać i być kochanym.
... a potem nabrał się na to po raz kolejny...
Czy to nie zabawne, jak niektórzy nie potrafią uczuć się na błędach? Jak widać, wolą je powtarzać i znowu wracać do punktu wyjścia.
„Mówili o nim bóg ognia, ale czy nim był, skoro jego serce było z lodu?"
°•°•°•°•°•°•°•°•°
To nie do końca love story, ale oczywiście będzie wątek miłosny, chociaż książka w większości jest smutna. Rozdziały są krótkie, więc mam nadzieję, że będzie wam się dobrze to czytać, i właśnie do czytania zapraszam:)
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To twoje?- wskazał na laptop. Brunet kiwnął niepewnie głową. Czarnowłosy przez chwilę wpatrywał się w chłopca w oniemieniu. Laptop należał do niego. Laptop, z którego ktoś obrabował banki z kilkudziesięciu tysięcy dolarów, włamał się do bazy Tarczy i napisał obraźliwe maile do dyrektora największej organizacji antyprzestępczej na świecie, należał do czternastoletniego chłopca.
-Ukradłeś go- oznajmił bezceremonialnie milioner.
-Nie!- warknął natychmiast Peter. Tony zaśmiał się cynicznie, kręcąc głową.
-Pakuj się- rozkazał, odsuwając się od rzeczy chłopca.
-Niby dlaczego?- rzucił chłopiec, splatając ręce na klatce piersiowej. Tony wypuścił głośno powietrze.
-Pakuj się, albo to wszystko tu zostaje. Bo ty na pewno nie możesz tu zostać. I nie dyskutuj- powiedział, gdy zobaczył, jak młodszy otwiera usta- oboje wiemy, że nie masz ze mną szans."