Już nie pierwszy raz się zdarzyło, żebym siedział zamyślony na ławce. Zapadał zmierzch i wiatr kołysał drzewa. Śnieg z lekkością przysypywał ulice, chłód delikatnie otulał mi twarz. Siedziałem tak przez długi czas patrząc przed siebie. Nie czułem nic. Nie czułem strachu, ani odwagi. Nie czułem nienawiści, ani miłości. Czułem pustkę, która rozsadzała mnie od środka. Czy powinienem o nią walczyć? Czy powinienem starać się o to, czego już nie ma? Czy po tym co mi zrobiła, miałoby to jaki kolwiek sens? Zacząłem płakać. Tęskniłem za nią. Teraz, kiedy już pomiędzy nami nie było nic, uświadomiłem sobie, kim tak naprawdę dla niej byłem. Chwilową odskocznią? Zabawką? Czy tak właśnie miało być? Otarłszy łzy wstałem i poszedłem w stronę domu.