Odebrali mi ja. Kobietę, która kochałam i jako jedynej ufałam. Wszystko co się działo później ciągnęło mnie na dno. Z kazdym kolejnym dniem spadłam coraz bardziej. Gubiłam się we wszystkim. Wtedy poznałam Jego. Każdy dzień spędzone z nim niszczył mnie jeszcze bardziej. W koncu opadłam. Dotknęłam dna. Leżałam. Długo. W koncu to on podał mi reke. Moja zguba mnie podniosła. Czemu? Nie wiem. Na pewno nie zasługiwałam na jego pomoc. Na nikogo pomoc nie zasługiwałam. Nawet na pomoc osoby która mnie zniszczyła doszczętnie. On nie zasługiwał na to żebym ja go zabiła soba. Bo ja zabijałam swoją obecnością. Po prostu byciem...