Spokojne miasto i dwojga zakochanych. Czy cokolwiek mogłoby pójść nie tak? Owszem. Świat bywa nieprzewidywalny i okrutny, zabierając nam to, co jest dla nas najważniejsze, bez żadnego zawahania. Czy to w ogóle jest dla niego ważne? Los kieruje miliardy żyć różnych od siebie jednostek; dla niego nie ma żadnej różnicy. To my musimy to przeżyć, nie on. Albo będziemy gonić za szczęściem, bądź tkwić w chronicznym smutku. Czy w ogóle ktoś nad nami czuwa, kontrolując wydarzenia w naszym życiu, czy sami jesteśmy odpowiedzialni za każdy jego element? Takie rozmyślenia prześladowały Rosaline Diaz całe życie. Cień pecha dążył za nią jak zmora, nie dając szansy na swobodny oddech. Żyła w strachu. Śmierć bliskich, przeprowadzki i rówieśnicy. Wydawałoby się, że burzowe chmury znikają znad Rosy, zwalniając miejsce dla słonecznych promieni, ale to tylko złudzenie. Bo to dopiero początek koszmaru, którego była gotowa doświadczyć, aby tylko dojść do prawdy.