Już od pierwszej chwili jego oczy nie śmiały się od niej odwrócić. Miała w sobie coś, czego tak długo i desperacko szukał w kobietach. Tę nutkę tajemniczości, dziki błysk w tych wzburzonych lazurowych tęczówkach który sprawiał, że tętno niewiarygodnie szybowało w górę. A to było jedynie zerknięcie. Chciał więcej. Więcej uwagi tej pociągającej Kokietki. Grał z grę, do której postanowiła dołączyć. I choć wszystkie gwiazdy na niebie pokazywały jej wielkimi literami, by tego nie robiła, ona postanowiła zrobić na przekór. W końcu nikomu nie zaszkodzi taki słodki, niewinny, wakacyjny romans, prawda? Nieważne, że irytował ją do czerwoności, coś sprawiało, że los nieprzerwanie stawiał ich sobie na drodze. Ten niesamowicie przystojny blondyn, z niemalże anielską twarzą i wielką tendencją do zakłamywania o sobie każdego, nawet najmniej znaczącego faktu. Tak, ten przystojny blondyn...Gdyby tylko nigdy go nie poznała...