W miejscu, gdzie zwykły człowiek tonie w morzu grzechu i nie jest w stanie odejść niezmieniony. Tam, gdzie nie dolatuje żadna wiązka światła, nawet ta najdelikatniejsza. Wystarczająco daleko, by nadzieja na szczęście czy poprawę już dawno wypaliła się niczym słaby płomień świeczki.
--------------------------------------------------------
Życie Lucyfera nigdy nie należało do najłatwiejszych, nie oczekiwał więc znacznej poprawy. Atakowany raz przez wyrzuty sumienia, innym razem niszczony falami gorzkich wspomnień i bolesnej bezsilności. Utrzymanie fasady poważnego stało się zbyt trudne dla duszy, której umysł, zniszczony przez depresję, przestał odczuwać wiarę w lepsze dni. Jak długo można wytrzymać w takiej samotności? Chyba, że coś się zmieni?
Alastor, kiedyś znany jako Radiowy Demon, swym zniknięciem doprowadził do pogrzebania sławy, pragnienia skrupulatnie osiąganego przez lata życia w Pentagram City. Legendy, strach okolicznych mieszkańców, cisza paniki spowodowana błyszczącym uśmiechem w końcu bocznej, ociemniałej uliczki... Nieobecność. Tak nagła, nieprzemyślana, zniszczyła wszystko. Cierpiał w środku, uśmiechał się na zewnątrz. Jak długo można wytrzymać w takiej beznadziei? Chyba, że coś się zmieni?
Pozostaje tylko zaczekać na rozwój wydarzeń... i w końcu raz, a dobrze, utrzeć nosa temu kretyńskiemu demonowi! Przestań się ze mną droczyć! Chociaż to prędko stanie się dość trudne...
--------------------------------------------------------
(FANFICTION Z SERIALU HAZBIN HOTEL - WIĘKSZOŚĆ POSTACI NIE JEST MOJA, NALEŻĄ DO VIVZIEPOP!)
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To twoje?- wskazał na laptop. Brunet kiwnął niepewnie głową. Czarnowłosy przez chwilę wpatrywał się w chłopca w oniemieniu. Laptop należał do niego. Laptop, z którego ktoś obrabował banki z kilkudziesięciu tysięcy dolarów, włamał się do bazy Tarczy i napisał obraźliwe maile do dyrektora największej organizacji antyprzestępczej na świecie, należał do czternastoletniego chłopca.
-Ukradłeś go- oznajmił bezceremonialnie milioner.
-Nie!- warknął natychmiast Peter. Tony zaśmiał się cynicznie, kręcąc głową.
-Pakuj się- rozkazał, odsuwając się od rzeczy chłopca.
-Niby dlaczego?- rzucił chłopiec, splatając ręce na klatce piersiowej. Tony wypuścił głośno powietrze.
-Pakuj się, albo to wszystko tu zostaje. Bo ty na pewno nie możesz tu zostać. I nie dyskutuj- powiedział, gdy zobaczył, jak młodszy otwiera usta- oboje wiemy, że nie masz ze mną szans."