Harry nie widzi świata poza swoim kotem oraz lekami. Oczywiście, nie przyzna się sam, że wciągnięcie jego osoby w wir farmaceutyków, było najgorszą decyzją w marnym życiu chłopaka. Otoczony tysiącami używek, nie wiedział, gdzie zaczyna się uzależnienie, a zwykła terapia. Jednak, czy posiadanie rozległej wiedzy na temat medykamentów, jest czymś złym podczas apokalipsy zombie?
Niezbyt chętny na kontakty międzyludzkie, które stały się zbędne w ostatnim czasie, postanawia jednak pomóc jednej zbłąkanej duszy. Uciekający na kradzionym motorze, o czystych, nieskazitelnie błękitnych oczach, chłopak wnosi do życia gburowatego Harry'ego dawkę świeżego powietrza. Wiara w to, że miłość jest w stanie pokonać wszystkie niedogodności jest mottem Louisa, które próbuje przekazać każdej zagubionej istocie.
Tylko, czy miłość jest w stanie naprawić świat, który został opanowany przez bestie? Przez stworzenia, które chcą zanurzyć zęby w świeżym, ludzkim ciele?
Czyli, apokalipsa Zombie w otoczce Larry'ego z rozpieszczonym Sfinksem w roli głównej.
Przyznam, że wystarczyło jedno spojrzenie, żebym dosłownie przepadła dla jego brązowych oczu. Jedno spojrzenie i już nie mogłam spać spokojnie. Przez całe moje trudne, piętnastoletnie życie nie poczułam się tak jak w tamtym momencie gdy Pablo zabrał mnie na jeden ze swoich treningów.
Nie wiedziałam nawet kogo tam wtedy spotkam i jak wszystko potoczy się dalej...