"- Wiesz, Røte jest z języka emdeno, którego używasz w Jongeir, Ingedahl i Sättarg. Oznacza sadzę. Ale ty go nazywałeś inaczej, jakoś tak...
Kos, jakby na zawołanie, zleciał do nich z gałęzi dębu, pod którym Aeron siedział. Usadowił się na kolanie chłopca i zaćwierkał wesoło.
- Meíche.
- O - mruknęła i Aeron dałby sobie rękę uciąć, że uśmiechnęła się pod chustą. - Właśnie. Z czego to?
- Elfiego - postanowił, że pociągnie konwersację dalej. Tak będzie najłatwiej odwrócić uwagę od innych spraw. - Czerń firmamentu. Wiesz, ma takie czarne piórka jak niebo teraz.
Wróblica, jakby nie dowierzała, podniosła głowę ku górze. Słońce zaszło już godzinę, może nawet dwie temu, więc jedynymi źródłami światła w okolicy było ognisko, gwiazdy oraz księżyc. Błysk tego ostatniego odbijał się również w rzece obok."
Rok 1X91, elfia wieś Aeritide kilka kilometrów od Aspar, stolicy Cevrany. Przyjaźń może uratować życie lub zapewnić idealny start do nowego, kiedy stare zawaliło się szybciej, niż zaatakowane przez kota ptasie gniazdo.
Podczas pewnych wakacji
Emma znalazła łańcuszek o nietypowym wyglądzie
Upalne lato się kończyło
Dzień przed zakończeniem roku szkolnego poznaje chłopaka
Nowy znajomy jest arogancki
dużo ukrywa i ciągle czegoś szuka
odpycha Emmę na każdy kroku
mimo to są do siebie przywiązani
on stara się ją uratować z każdej opresji
ona chcę się dowiedzieć kim on jest.