Ile człowiek musi przeżyć, żeby mógł powiedzieć, że jest doświadczony? Jaka jest miara doświadczenia? Czy jest jakaś miara doświadczenia? Jeśli tak, jaka ona jest? Mogę zmierzyć swoje doświadczenie? Czy mogę usprawiedliwić swoje czyny oraz podejście do życia doświadczeniem? Często słyszę, że jestem egoistką, że nie obchodzi mnie nic poza mną samą. Słyszę, że to odpychające, że nie powinno się tak postępować. Mogę to usprawiedliwić? Mogę powiedzieć, że życie mnie do tego zmusiło? Moja hierarchia wartości nie jest wcale oparta tylko i wyłącznie, na mojej własnej osobie. Nie żyję tylko według swoich potrzeb, tak mi się przynajmniej wydaje, więc dlaczego tak o mnie mówią? Czemu oni nie rozumieją? W mojej głowie toczy się nieustanna dyskusja, jedna część mnie mówi, że nie mają racji, że przecież ja i moja rodzina to najważniejsze, co mam w życiu. Czyż nie jest tak? Komu można ufać, oprócz rodziny? Każdy jest interesowny. Tylko w rodzinie wygląda to inaczej, tylko rodzina ma na uwadze dobro jej członków. Ja i moja rodzina to główne szczeble mojej osobistej hierarchii wartości, którą analizuję odkąd jestem bardziej świadoma tego, co dzieje się wokół mnie. Druga część mojego głosu rozsądku, usilnie stara się przekazać mi, że przecież powinnam być altruistką, dbać innych, dbać o przyjaciół i pomagać przypadkowo poznanym ludziom. Tą walkę przegrywa zawsze druga strona, za każdym razem wygrywa moja, budowana i umacniana latami, hierarchia wartości. Ubodzy, chorzy i cierpiący zasługują na pomoc. Tylko, że to nie ja jestem ich bohaterką. Każdy może mnie zawieść, każdy może okazać się fałszywy. Mogę ufać tylko mojej rodzinie oraz samej sobie. Tylko o te wartości powinnam się troszczyć. Dlatego mam jedno, fundamentalne pytanie. Kiedy zaczęłam troszczyć się o niego? Kiedy zaczęłam rozumieć jego podejście do otaczającego nas świata?