Powroty do domu nigdy nie były łatwe, a już, zwłaszcza gdy wracało się do miejsca, które jak domem być przestało.
Cassandra Deveraux domem nazywała jej malutkie mieszkanie, które dzieliła z grupą przyjaciół na obrzeżach Paryża. Hovre de Grace, zapomniane przez Boga miasteczko w stanie Maryland było nim tylko w odległych wspomnieniach sprzed siedmiu lat. Odkąd opuściła kraj wraz z mamą, nie była tam ani razu, nie zbyt dbając o utrzymanie kontaktu ze starszym bratem czy też ojcem.
Teraz jednak musiała wrócić, porzucając École des Beaux-Arts, jeden z najlepszych uniwersytetów artystycznych w całej Europie, na rzecz stanowego uniwerku Baltimore. Czego jednak nie robiło się dla rodziny, rzekomo chorej i będącej kilka ostatnich chwil od łoża śmierci?
To dla ojca, Cassandra wraca do miejsca pełnego duchów i ponownie staje oko w oko nie tylko z bratem, wyglądającym jakby zapomniał, że nie została na zawsze szesnastolatką z klamrą w kształcie motyla we włosach, ale też ze swoim pierwszym zawodem miłosnym.
Griffin nigdy nie traktował jej poważnie, czasem nawet żartując sobie dość okrutnie ze szczenięcego zauroczenia przyjacielem jej starszego brata, Caleba. Po siedmiu latach zbyt dużo się nie zmieniło. Obecny członek uniwersyteckiej drużyny footballowej, dorabiający w warsztacie ojca miał w sobie niekwestionowany urok, który nawet po latach urzekał Cassandrę i równie cięty język. Czego nie spodziewał się, że tym razem ona będzie umieć się odgryźć.
Sytuacja jednak nie wygląda ciekawe. Uniwersytet nie porywa dziewczyny, napięcie w apartamencie, który dzieli z bratem i jego przyjacielem, staje się nie do zniesienia, a i ojciec podupada na zdrowiu. Kiedy z odsieczą przyjeżdża Aiden Sheridan, Cassandra liczy, że sytuacja się poprawi i oddychanie znowu będzie znacznie prostsze.
Jaka szkoda tylko, że jak zwykle nic nie może iść po jej myśli.