Pierwszym wampirem w moim świecie był Kain - bratobójca ukarany przez Boga nie za sam czyn, lecz za odrzucenie Jego przebaczenia. Skazany na wieczną tułaczkę, odkrył, że nęka go głód, którego nie zaspokajał ani czas, ani pokuta. Tylko jedno go koiło - krew człowieka, przelana i wypita.
Podczas swoich wędrówek Kain spotkał Hekate - zjawiskową kobietę, która oczarowała go do głębi. Ich miłość była zakazana, ale płomienna. Kiedy ich namiętność sięgnęła zenitu, w Kainie obudziło się coś dzikiego. Pragnął nie tylko jej ciała, lecz także duszy. Pochłonięty żądzą, ugryzł ją - najpierw w ramię, potem w szyję - i wypił całą krew, nie zdając sobie sprawy, że ją zabija. Hekate nie krzyczała. Jad Kaina działał jak narkotyk - nie czuła bólu, wręcz doznawała ekstazy.
Zrozpaczony Kain pogrążył się w ciemności, wyrzekł się miłości i wszystkich emocji, które niegdyś nim władały. A jednak... Hekate nie umarła. Po trzech dniach powstała - blada, z oczami pozbawionymi koloru i kłami ostrymi jak u drapieżnika. Stała się jego równą. Od tej chwili oboje nie mieli dusz - brak koloru tęczówek był ich znakiem. Przestali być ludźmi, stali się istotami nienasyconymi, doskonałymi drapieżnikami: pięknymi, potężnymi, szybkimi, ale zimnymi jak śmierć.
Nie odczuwali już emocji - jedynie pragnienie, pożądanie, głód. Zrywali boskie więzy, zabierając dusze innym - stali się zaprzeczeniem stworzenia. Wydawali się niepokonani, aż pojawił się Henoch - potomek Seta, brata Kaina. Uzbrojony w gałąź z osikowego dębu wyhodowanego przez Seta, odnalazł ich i pokonał.
Ale było już za późno. Ich mroczne dziedzictwo przetrwało. Inni - ich potomkowie - wciąż żyli, skryci w cieniu.
Wstawiam, jako kontekst maturalny