Promienie zachodzącego słońca rozlewały się po salonie, wpadając przez półprzymknięte okno. Róża siedziała na dywanie, opierając się plecami o kanapę, a przed nią rozłożone były kolorowe klocki. Mała dziewczynka z ciemnymi włoskami i bladą cerą pełzała na czworakach, próbując złapać niebieską kostkę. Jej oczy, duże i błyszczące, były dokładnie takie jak jego. Przenikliwe, niepokojące.
- Ma-ma - gaworzyła, unosząc klocka do góry.
- Tak, skarbie. Jestem tutaj - szepnęła Róża, uśmiechając się smutno.
Wzięła głęboki oddech, odchylając głowę do tyłu i przymykając powieki. W powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy, ale nawet to nie mogło zagłuszyć wspomnień, które nawiedzały ją każdej nocy.
Dwa lata. Dwa cholerne lata. A ona wciąż była tu, uwięziona w jego cieniu. Z każdą minioną chwilą coraz bardziej przypominała sobie, dlaczego musiała odejść. Każdy krok córki, każdy jej gawor, każda próba wstania na małe nóżki - wszystko przypominało o nim. O jego niebezpiecznym spojrzeniu, o dłoniach zaciskających się na jej ciele, o słowach, które raz parzyły, a raz pieściły.
Ale teraz była wolna. Wolna od niego.
- I lepiej mi tak - mruknęła do siebie, przeczesując palcami włosy.
Córka znów zachichotała, przewracając się na plecy i machając nóżkami w powietrzu. Jej ciemne oczy zalśniły, gdy spojrzała na matkę.
Róża poczuła, jak coś zaciska jej się w gardle. W tej chwili widziała tylko jego. Ten sam układ oczu, ten sam kolor. W głowie odżyło wspomnienie pierwszego spojrzenia, jakie rzucił jej dwa lata temu. Wtedy, gdy jego oczy wbiły się w nią jak nóż, a ona wpadła prosto w jego sieć.
Nie. Już nigdy więcej.
- Jesteśmy same, skarbie. I tak ma być - powiedziała, podnosząc małą na ręce i przytulając ją do piersi.
Kto wie, może kiedyś Yoongi dowie się o dziecku. Może któregoś dnia w jego oczy znów wbiją się te same oc
Urodziliśmy się w piekle, więc i tak nie upadniemy już niżej...
Obsesja nosi nie jedno, lecz dwa imiona: Sophia i Xavier.
On - dla świata: milioner, uwodziciel i charyzmatyczny biznesmen. W rzeczywistości: morderca, który z ofiar czyni dzieła sztuki. Niesławny paryski Ptasznik zawitał do Nowego Orleanu z konkretnym celem. Rozpoczyna grę, w której poleje się krew... dużo krwi.
Ona - wychowanka osobliwej akademii „Black Wings", która dla świata jest norą dla dziwaków, a naprawdę... kuźnią zawodowych zabójców. Rudowłosa piękność. Diablica, która mimo młodego wieku ma na koncie dziesiątki ciał.
Jedna noc. Jedno spojrzenie. Jeden taniec.
Tyle wystarczy, by wprawić w ruch machinę spustoszenia.
Ten duet to definicja gry w kotka i myszkę - z tą różnicą, że nikt nie wie, kto jest tu kim.