- Żyłam sobie spokojnie jako czarownica z tak dalekiej gałęzi Valemour, że mój wuj, głowa klanu, nawet nie wiedział, że istnieję. Aż tu nagle wezwanie do Zamku Królewskiego w międzywymiarze, mam zostać damą dworu ostatniej księżniczki. - Oparła się o stół. - Ty nią jesteś, jakby co. Jakim cudem to ukrywałaś? Cheerleaderka. Klub kostek. Twój chłopak uczył cię rzucać czary z podręcznika D&D! Już to było dziwne, zanim się okazało, że jesteś szlachtą z innego wymiaru!
Lia poczuła łzy spływające do oczu.
- Ja... przysięgam, nic nie wiedziałam. Serio. Nie wiem, czemu mnie tu wezwano. Przykro mi, że musiałaś porzucić strefę komfortu i ubrać się jak gotycka księżniczka z XVIII wieku, ale... wczoraj prawie mnie porwali jacyś cosplayowcy z serialu fantasy, mój wuj świecił oczami z tornada, mój chłopak się rozpuścił, potem się odrozpuścił, a dzisiaj rano obudziłam się NA ŁABĘDZIU. Więc jeśli możesz tu zostać... choćby na chwilę... proszę. - Wskazała palcem na stojących w kącie sali dwóch paladynów z halabardami, którzy wyglądali jak reklama mrocznej wersji Rycerzy Okrągłego Stołu. - Bo ci panowie chyba nie pozwolą mi wrócić do domu.
Wujek Adam miał plan:
- Aurelia miała spokojnie skończyć szkołę.
- Pozostać incognito.
- Nie mieć dramatów większych niż przeciętna nastolatka.
- I możliwie jak najdłużej nie dowiedzieć się, że ma na imię Aurelia.
Bo kiedy wychodzi na jaw, że jest dziedziczką dwóch najpotężniejszych rodów magicznych, staje się najniebezpieczniejszą czarownicą swojego pokolenia.
W nagrodę dostaje:
- zakaz używania mocy
- ciągły nadzór rady
- i osobistego ochroniarza, który wygląda jak problem, mówi jak problem, i zdecydowanie zamierza być problemem
Nate Laurent właśnie zaczyna najtrudniejszą misję w życiu:
- nie zakochać się
-nikogo nie zabić
-nie dać się wyrzucić z liceum. Znowu.
(Spoiler: uda mu się jedno z tej listy)