Lilka? - Karol wsunął głowę do wnętrza małego domku ogrodowego stojącego tuż przy willi Bazy.
Dziewczyna nawet się nie zastanawiała - z miejsca pobiegła do niego i wtuliła się w swojego chłopaka, jakby świat właśnie walił jej się na ramiona.
- Lila, hej... słońce moje. - Karol objął ją mocno i uniósł delikatnie jej brodę kciukiem, próbując złapać jej spojrzenie. - Co się stało? Jeśli chodzi o te komentarze, to nie martw się...
Lila pociągnęła nosem, nieco przygaszona.
- Wiem, że nie powinnam się przejmować, ale... to po prostu przykre. - Jej głos zadrżał. - Piszą rzeczy, jakby mnie w ogóle nie znali.
Karol pokręcił głową z cichym westchnieniem i przytulił ją jeszcze mocniej.
- Oni nie znają. I nie mają pojęcia, jaka jesteś. Gadają byle co, żeby tylko wywołać reakcję. - Uśmiechnął się lekko. - Ale ja cię znam. I jestem tu z tobą. Zawsze.
Dziewczyna wtuliła się w jego klatkę piersiową, a jej oddech powoli się uspokajał.
- Chciałam, żeby wszystko było dobrze... - szepnęła.
- I będzie. - Karol przesunął dłonią po jej plecach. - Jesteśmy w tym razem, pamiętasz?
Lila uniosła na niego spojrzenie - zmęczone, ale pełne zaufania.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - Musnął jej czoło krótkim, czułym pocałunkiem. - A teraz chodź. Przewietrzymy ci głowę. Potem zrobię ci herbatę i opowiesz mi wszystko od początku. Nawet te najbardziej głupie szczegóły.
- Zwłaszcza te?
- Zwłaszcza te. - Zaśmiał się cicho. - W końcu jestem twoim facetem, muszę znać wszystkie twoje głupoty.
Lila parsknęła śmiechem, pierwszy raz od kilkunastu minut naprawdę szczerze.
Chwyciła go za rękę, a on poprowadził ją w stronę willi - powoli, spokojnie, tak jak zawsze, kiedy wracali do siebie ze wszystkich burz.
,, Jestem i żyję w cieniu brata........No, a dziś.........No, dziś........ Jestem w,, Bazie," to dla mnie odlot, którego nie spodziewałam się."
Cassandra Venus Malfoy jest dumną dziedziczką rodów Malfoy, Greengrass i Black. Arystokratką o intensywnie niebieskich oczach, niemalże białych włosach i zadziornym charakterze. W przeciwieństwie do swoich rodziców i brata, wyznaje starą zasadę Slytherinu - zasadę czystej krwi. Nie toleruje mugolaków. Ma swoją paczkę przyjaciół o podobnych poglądach i prawie-chłopaka. Ich największymi wrogami jest grupa gryfonów, a wśród nich on - James Syriusz Potter. Zdaniem Cassie to przemądrzały, zadufany dupek.
Kilka przypadków i zbiegów okoliczności sprawia, że nienawiść i kłótnie zmienia się w przekomarzanki i... właśnie w co jeszcze? Przyjaźń? A może miłość? Nie przecież to nie możliwe...