To miało być zwykłe mieszkanie. Zwykły współlokator i przyjaciel. Tak nie było... ,,ZWYKŁY współlokator"- trudno go tak nazwać. ,,PRZYJACIEL"?-tylko dla kumpli. Dla niej był kimś więcej chociaż sama do siebie tego niedopuszczała. Fragment: ,,-Boże Nick! Daruj sobie! Nie działasz na mnie! Czy w końcu możesz to zrozumieć? Nie rozkochasz mnie w sobie,ani nie omamisz! Mam rozsądek! I nigdy się w tobie nie zakocham i wiesz co udowodnię ci to!-wzięłam głęboki oddech -Zagrajmy w pewną grę. Prawmy sobie komplementy. Udawajmy sprzeczki. Rozmawiajmy ze sobą 24/7. Każdego ranka witajmy się,a wieczorem życzmy sobie dobrej nocy.Chodźmy na wspólne spacery. Wymyślajmy sobie przezwiska. Przy znajomych wysyłajmy sobie sygnały,gdy coś jest na rzeczy.Umawiajmy się na randki.Przytulaj mnie.Całuj mnie. Ten kto pierwszy się zakocha przegrywa! -Zgoda-powiedział brunet po chwili namysłu. Podszedł do mnie,a następnie złożył krótki pocałunek na moich ustach. Już chciałam coś powiedzieć,ale Nick mi przerwał -Gra to gra-i wyszedł z kuchni zostawiając mnie z Davidem i Jourdan -Jesteś tego pewna?-zapytał się mnie David -Czego? -Z uczuć nie wolno drwić. -Przecież nie zakocham się w nim. -Skąd możesz to wiedzieć?-zapytała Jourdan -To niemożliwe,ani nie realne-odpowiedziałam im i również wyszłam z kuchni."